Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 1.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ska — zamaszysta okrutnie, krzykliwa, do wybitej i do wypitej gotowa zawsze, nie opuszczająca żadnego jarmarku i zjazdu ani imienin, głusząca wrzaskliwą mową, a domyślająca się zawsze czegoś złego i najgorszego tam nawet, gdzie i pozoru do posądzenia brakło. Wdowiec, bezdzietny, pan Symforyan Górnicki, przeszastał na zabawach i ucztowaniach niemal wszystko co miał, dzierżawy nie płacił, remanentu nawet do utrzymania się przy niej nie miał, — musiał więc wyjść z Rakowa a mimo to nie mógł darować swemu następcy, że ten go, jak powiadał, wysadził i odgrażał się, a zaprzysięgał mu zemstę.
Nie miła to była sprawa z tym Górnickim dla nowego w okolicy człowieka; bo wziąwszy inną mniejszą dzierżawkę pod bokiem, uwziął się dokuczać. Zasłyszawszy o tem nowy dzierżawca Żymiński, z wielkim postąpił taktem, w miasteczku sąsiedniem będąc w niedzielę, poszedł wprost na kwaterę do odgrażającego mu się pana Symforyana i zaprezentował.
— Słyszę tu od wszystkich rzekł, że pan dobrodziej masz żal do mnie o ubieżenie go do dzierżawy. Chcę się więc wytłumaczyć panu, żem o nią na licytacyi konkurował, podstępnych kroków nie czynił żadnych i nie zabiegał. Nie słuszną by była do mnie pretensya.
— A tak! tak! piękne to są słowa — zakrzyczał czerwieniąc się Górnicki — to to po szlachecku, po obywatelsku starać się o dzierżawę, na której ktoś inny dwanaście lat siedział.
— Aleś pan z niej wyszedł!
— Wyszedł! tak! Byliby mi ją musieli dać i taniej, gdyby się nikt nie zgłosił. Jać dobrze to wiem, że