Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biło przyjemność. Znalazł się więc nieco śmiesznie przy swem ubóstwie wyekwipowanym w srebra, fraczki, garderobę i mnóstwo rzeczy, wcale mu dziś niepotrzebnych. Niemiłe to były pamiątki dni których wstydził się przed sobą; — wahał się jednak ze sprzedaniem ich zrazu. Wkrótce przyszła wszakże konieczność, potrzeba było żyć, a nikomu nie chciał być ciężarem.
Sądząc że mu dr. Varius dotrzyma słowa i wyrobi miejsce w uniwersytecie, udał się do niego. Profesor od czasu tego pojedynku i zabicia Bullera, zmienił jakoś usposobienie dla Mieczysława i — nieokazując tego — zaczął się go trochę lękać.
Na pierwszą wzmiankę o umieszczeniu się przy uniwersytecie, skrzywił się.
— Zapóźno — rzekł — starać się o to, zręczność się nadarzyła i kto inny z niej skorzystał. Zresztą nie było to dla was, panie Mieczysławie, nic tak bardzo pożądanego. Powinieneś myśleć o zdobyciu niezależności... o groszu; tegobyś tu nie zrobił. Jedź jak najdalej, gdzie lekarzów jest jak najmniej... jak najdalej. Ja się mogę postarać o posadę rządową.
Myśl ta wcale się nie uśmiechała Mieczysławowi, który nie rad był oddalać się od siostry; nie odrzucając więc ofiary, prosił o czas do namysłu. W istocie zdawało mu się że pozbawić Lusię opieki ostatniej, jedynej, — oddalić się, zdając ją na łaskę dra Variusa, któryby jeszcze ostrzej mógł się z nią obchodzić, gdyby sama została — nie godziło się bratu. Chociaż pozory wszelkie zachowane były i Lusia zawsze miała niby wszystko na zawołanie, czego tylko potrzebować mogła — Mieczysław wiedział że ży-