Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

widzę i jeśli sądzi że mnie rozczuli, to się bardzo myli...
W istocie poczciwej Orchowskiej na myśl nigdy nic podobnego nie przyszło — słuchała serca tylko... przywiązała się do dzieci — nie miała z rodziny nikogo i poszła za niemi... Trwała więc na swem stanowisku, żyła na komornem, a łagodnością i pracowitością a gospodarnością swoją tak potrafiła pozyskać tych, u których w alkierzu mieszkała, że po dwóch leciech nawykłszy do niej, uważając ją jakby za krewnę, za nicby jej odejść nie pozwolili. Prości ludzie umieli też serce w niej ocenić.
Gdy po raz pierwszy Miciowi przyszło do szkół wyjeżdżać i z siostrą się rozdzielać, dzieci prawie rozerwać nie było można. Lusia płakała, wieszając mu się na szyi, chłopakowi łzy kręciły się w oczach. Ciocia Babińska z niecierpliwości wołała:
— Ale dosyć że mi już tych przesadzonych czułości!
Martynianek też towarzysza zabaw i przechadzek żałował bardzo, obdarzył go czem tylko wolno mu było wyposażyć krewnego, przeprowadzał konno, i prawie zapragnął sam z nim jechać do szkół, tak mu po Miciu tęskno było... Chłopiec pierwszy raz sam rzucony w świat, modlił się i przyrzekał sobie najuroczyściej nikomu się w nauce nie dać wyprzedzić... aby co prędzej o swoich siłach pójść w świat!
Prędko przebiegłszy te lata nauki... Mieczysław skończył szkoły świetnie, wyrósł, dojrzał, zmężniał... Chociaż w ostatnich dwóch latach już zyskał korepetycye i z nich się bez pomocy Babińskich mógł utrzymać, — podziękowawszy im zaraz za ich łaski i oświad-