Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tęskno, a zresztą życie, toć życie. Jakże się wam podróżowało? — dodała.
— Nam, nie bardzo dobrze — rzekł Mieczysław — Serafina teraz mniej jest wesołą i swobodną niż bywała — musi to pochodzić ze stanu jej zdrowia. Przytem za granicą nudziły nas różne dawne spotykane znajomości, szczególniej niejaki hrabia Buller, którego znajdowaliśmy na każdym kroku... Zdaje mi że się dawniej kochał w Serafinie... Nie mogliśmy się go pozbyć i dlatego trzeba było powracać, bo tu przynajmniej nie mamy obowiązku przyjmować go i możemy mu zamknąć drzwi nasze. Biedna Serafina tak się tem męczyła, że to nam podróż zatruwało. Nigdym jej tak zniecierpliwioną i nerwową nie widział, drażniła ją najmniejsza rzecz... gniewała się nawet czasem na mnie.
— Jakto? ona na ciebie?
— A tak! rozśmiał się Micio — ale to nigdy nie trwało długo.
— Musiałeś wiele dla nauki skorzystać?
Micio ruszył ramionami.
— A! bardzo mało niestety! rzekł cicho — trudno to było — opuścić Serafinę żeby biegać po szpitalach. Bała się zaraźliwych chorób — a przytem nierada była gdym występował jako doktór. Musiałem trochę pana udawać.
— Wiesz kto tu jest? nagle zawołała Lusia — od wczoraj czy dawniej przyjechała chora Adolfina — czeka na ciebie.
— Jakto na mnie? — przerwał zdziwiony Mieczysław.
— Chce koniecznie ażebyś ją leczył.