Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ta miłość młodzieńcza więcej zresztą nie wymagała, nad ukradkowe spojrzenia, półsłowa, westchnienia, — będąc pewną że one ją nakarmić potrafią. Paczoski którego z sobą zabrał Martynian, nie mógł pochwalać tych grzesznych młodzieńca zachcianek; powaga jego nauczycielska na otwarte im pobłażanie nie dozwalała — mimo to tolerował uczucie wzniosłe i nie mógł się obronić od admiracyi w uczuciu swem tak stałego sentymentu. Szanował w ogóle wszelką miłość i sam kochał się milcząco w pannie Dramińskiej, o czem jednak ani ona, ani żywa dusza nie wiedziała.
Martynian wyszukał sobie i pedagogowi dawnemu, a dziś przyjacielowi i powiernikowi, mieszkanie w pośrodku miasta, bardzo piękne, z widokiem w ulicę, z ogródkiem; urządził je wytwornie i postanowił tu pozostać jak tylko będzie mógł najdłużej; ojciec się jedynakowi nie przeciwił, gdyż cześć jaką miał dla rozumu żony, przeniósł teraz na syna.
— Młody człek, mówił — to wiadomo, powinien się na świecie przetrzeć, z ludźmi poznać... co ma tu na wsi gnić... To dla nas greczkosiejów dobre, a dla niego na nic... Na to mu żałować nie będę — Burzym stary uczynił mu tę uwagę pocichu że w mieście znajdzie Ludwikę i bałamucić się będzie — Babiński ręką tylko rzucił.
— No, co tam, co tam! ja o tem nic nie wiem i wiedzieć nie chcę. Zamąż poszła, niech jej mąż pilnuje, a mnie co do tego... Zresztą też ona nie jedna w mieście, prędzej mu co w oko wpadnie, to się zwolna wykuruje z tych tam amorów... Gdyby nie moja żona, kochana, droga — dodał — jabym był jemu tej Lusi nie bronił — śliczna i miła i rozumna to dziew-