Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czysław mimowolnie pytał się siebie, dlaczego? Jakiś przestrach go obejmował, gdy wszystko to rozważał, było coś tajemniczego w Serafinie, w jej obejściu, w mowie, w życiu, w samej jej dobroci nawet... gorączkowej i jawnej, w czułości nadskakującej i popisowej. Pytał się siebie, czem, oprócz młodości i łagodności, mógł zasłużyć na tę miłość tak wielką, a tak się narzucającą... Z niewielu oznak, czuł że Serafina miała charakter energiczny, pogardę opinij, coś despotycznego w sobie. Czasem nadzwyczajną znajdował w niej przebiegłość. Słowem był to jeszcze sfinks z kobiecą twarzą, uśmiechnięty... by może wywabić w skwarne piaski i pustynie...
Orchowska dawno już spała i miasto spoczywało w ciszy, gdy po tych dumaniach w pustym saloniku, Mieczysław przeszedł do swej izdebki studenckiej. Tu także przeszłego życia żywe były ślady. Porozrzucane, książki, których do rozprawy potrzebował, raptularze notat, preparata, kości, narzędzia chirurgiczne...
— Byłem wówczas szczęśliwszy! — rzekł w duchu — a przyszłość mgłami zakryta... a z drogi choćby błędnej, już nie czas zawracać. Alea jacta est!
Spał jeszcze, gdy go pukanie do drzwi rozbudziło, wszedł Boruch z bardzo nizkim ukłonem i twarzą rozpromienioną... powinszowanie śmiało mu się na ustach.
— Widzi jaśnie pan, jaki ze mnie dobry prorok, nie darmo Boruch... wszystko co ja przepowiedziałem spełniło się do litery... Niech pan zdrów używa! Czego już można więcej żądać? Bogactwo, młoda żona...