Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cego w krześle i plączącego przez sen. Natychmiast chciał powracać do miasta, ale go Martynian zatrzymał do wieczora.
— Ja tu nie mam co robić — rzekł mu chłopak po cichu — ojciec mi tego nie wzbroni — jadę tam, do was... tubym nie wyżył.
— A cóż tam u nas robić będziesz? zapytał Mieczysław.
— Nie wiem, ale mi tam lżej. — Ojciec się nie sprzeciwi...
W istocie wkrótce przebudzony Babiński zwrócił się do Mieczyława.
— Martynianek mi mówił że chce do miasta — niech jedzie. Co on tu będzie robił. Ja za niego ekonomować będę, to moja rzecz... on do roli nie stworzony... Babina pókim żyw nie opuszczę, bo tu moja kochasia mi jeszcze jest przytomną, tu ją oglądam i słyszę, tu mi ją wszystko przypomina, a to moje szczęście teraz stanowi.
O ile mógł, odradzał Mieczysław kuzynowi pobyt w mieście, namawiał go do podróży i radził zwiedzić obce kraje. Martynianek zmilczał, lecz od zamiarów odwieść się nie dał...
Po tych kilku dniach tak niezwyczajnego życia, Mieczysław pośpieszał z powrotem do W., wiedząc jak go tam niecierpliwie oczekiwano, niepokoił się też o siostrę, a przyszłość własna była przedmiotem rozmysłów, z któremi nie umiał dobić się do stanowczego końca... Małżeństwo z Serafiną, wedle jego pojęć, nie powinno było wcale zmienić dalszych życia planów... Chciał wyjechać dla wykształcenia za granicę,