Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zaczynam wątpić czy kiedykolwiek był choć cień tego uczucia.
— A z jej strony?
— Bóg wie — tam zdaje się bilo serce, biło aż straciło siłę, straciwszy nadzieję.
A! to źle! to źle! przerwała Adolfina, ona go kocha, on może być z nią szczęśliwy, myśmy powinny ich pożenić.
— Zlituj się, ale ona bogata, a on...
— On ma w sercu miliony! — zawołała Adolfina, on!...
Zakryła oczy rękoma i rzuciła się na piersi przyjaciółki. Potem nagle wstała, pochwyciła ją za rękę i poprowadziła do salonu.
— Mój mąż już się niepokoi! chodźmy... posądzi mnie żem zemdlała i przyleci ze szklanką wody...