Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ba, bez zastanowienia zdobywał, choćby z krzywdą i przykrością cudzą. Nigdy dla nikogo nie zrobił nic, wszystka myśl jego była dobić się, wydobyć z tłumu, urosnąć. Miał głowę potemu, pracował ogromnie, obchodził się małem, na zimnej krwi mu nie zbywało, to też poszedł zaraz górą i gdy myśmy stękali w dole, nie mogąc się z biedy wydostać, on już był niezależnym. Masz tu pan całe jego życie w kilku słowach, reszta to tylko anegdoty. Nie żenił się nigdy, a łotrował bezustanku, że się za to do kryminału nie dostał, szczególnemu winien szczęściu, a może i temu, że o doktora lepszego na deń trudno. Przyjdzie, popatrzy i powie, mało nie godzinę, w której chory ma umrzeć lub ozdrowieć. Wszystko mu Pan Bóg dał, bo i układność wielką, i słodką powierzchowność, i dar podobania się, i zimną krew... tylko sumienia wcale nic. Co familij nagubił — nie zliczę. Gdzie się jako przyjaciel wcisnął, prawie jako zdrajca uciekać musiał. Sam znałem nieszczęśliwych kilka ubogich dziewcząt, które złudził obietnicami ożenienia, a potem porzucił... Mężów z żonami różnić, domy niesławić, intrygi siać, posługiwać się niepoczciwymi pomocnikami, to u niego były codzienne sprawy... Ale dziś już postarzał i została mu była jedna pułkownikowa, a i z tą słyszę wczoraj miał zerwać... a dziś pono już umarła i powiadają, że on jej lekarstwo przepisał.
Ruszył ramionami.
— Dobre tam jej dać musiał lekarstwo — dodał, smutnie się uśmiechając — dla niego to bezkarne, wszystko możliwe.
— A! zlituj się pan, toć strasznie go i nielito-