Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

położeniu pierwszy krok uczynić trudno, trzeba ułatwić...
— Tak — odpowiedziała Serafina — ale przyznał się wujowi, że choćbym się na gadaninę ludzką narazić miała, co mnie mało obchodzi, nie chciałabym naglić, ani przyśpieszać. Tak jak jesteśmy, dobrze nam, ja jestem prawie szczęśliwą, mam w nich rodzinę, stosunki nasze miłe... jest w nich jakiś urok, który daje może niepewność jutra, obawa utraty..! dziwactwo moje lęka się chwili stanowczej. Niech to sobie tak się ciągnie aż do chwili, gdy bez myśli, bez woli wyrwie się słowo i losy rozwiążą.
Hrabia nie naglił już więcej, wyjechał, czule pożegnawszy Lusię, którą bardzo pokochał i Mieczysława, uważając go już prawie za krewnego, tak zdawał się pewnym końca wedle swej myśli.
Tymczasem nic go tu nic zwiastowało.
Chory przychodził do zdrowia i ściślejsze stosunki zawiązane w czasie choroby, znowu ustąpiły zwykłym formom życia, pozostał tylko pewny serdeczniejszy ton, spokojna a żywa i gorąca przyjaźń. Mieczysław strzegł się dopuścić, aby Serafina prawdziwe jego położenie i ubóstwo poznała. Niczego się tak nie lękał jak ofiary, pomocy jakiejś i upokorzenia, którego-by doznał... Wakacye zbliżały się do końca, potrzeba było powracać do miasta, siły przybywały powoli, chociaż po ciężkiej słabości pozostały i na twarzy i na duszy ślady... Mieczysław czuł się daleko mniej odważnym, mniej ochoczym... mniej w przyszłość swą ufnym. Krzepiła go Lusia tylko. Ponieważ i pani Serafina zapragnęła już powracać, zabrali się więc wszyscy razem.