Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wy i naukę, którą umiał w formie przystępnej uczynić dla wszystkich ciekawą i zrozumiałą. Na odchodnem ścisnął rękę Lusi, podał dłoń Mieczysławowi i dodawał otuchy obojgu.
— Jeszcze rok, rzekł — a znajdziesz się pan swobodnym i panem przyszłości. Niema powołania, któreby nowicyatu nie wymagało. Więc wesoło i odważnie. — Odwaga dodaje sił i spotęgowuje człowieka.
— A! zawołał Mieczysław — po odejściu profesora — jakże go spotwarzono, jak go sądzą złośliwie! co na niego nie nakłamano, a przecież to człowiek prawdziwie wyższy i genialny!! Ostatnim postępkiem swym zjednał mnie sobie na zawsze...
Byle tylko — dodał cicho — nie zamarzył znowu — udawać młodego i oświadczyć się tobie, bobym musiał się z nim pokłócić...
Lusia odwróciła się, by ukryć pomieszanie. Nazajutrz, ponieważ już oboje byli wolniejsi, p. Serafina zaprosiła na obiad...
Zrana przyszedł Boruch po część swej należności ostatnią, którą mu Mieczysław mógł teraz wrócić... ale kwaśny i prawie nie rad z pieniędzy. — Czuł że wypłaciwszy dług, Mieczysław do syna jego chodzić przestanie, a takiego drugiego nie łatwo mu znaleść było...
— Wielka szkoda, mówił naiwnie — że jegomości tak się szczęści; gdyby troska kiedy, to ja bym z tego skorzystał dla Icka, ale wy wyjdziecie na wielkich panów! Co to gadać.
Mieczysław się uśmiechnął — i ruszył ramionami.