Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

resza, chociaż ten się do pierwszego nie umywał. — Szczupakowaty był, chudy, płochliwy i nieotargany jeszcze. Wziął go Czuryło na stajnię zaraz i począł się nim zajmować pilno, tak że do szóstego roku zrobił z niego doskonałego wierzchowca, choć cale innego rodzaju niż był poprzednik. Jeździec wyborny, sam pierwszy nań siadł, ułożył go, ugłaskał i do tego doszedł, że mu cugle na karku położyć mógł, a głosem nim kierował.
I to dlań była najmilsza, jedyna zabawka, gdy się z koniem mógł popisać Czy to jednostajne a spokojne życie, czy szczęśliwy temperament jakiś, sprawiały — dosyć, że Czuryło wcale prawie nie starzał. Przyszedł do jakiegoś punktu, na którym stał od lat wielu, nie ruszając się Dziwili się temu wszyscy, po latach kilku znajdując go takim jakim był, i na włos niezmienionym. Nie siwiał, marszczek mu nie przybywało, zębów nie tracił, nie chorował prawie nigdy, trzymał się prosto, wzrok mu nie słabł. Prawda, że się nie pieścił, i ani chłodu ani głodu nie uląkł, ni trudu. W jego oczach postarzał niemal syn Podkomorzego, porosła młodzież. Czuryło zawiędły — wcale lat nie czuł.
Mingajłowie, ojciec i syn, choć ostatniemi czasy na partykularzu żyjąc, z wielkim światem mało mieli styczności, familijne stosunki zachowali znaczne, nietylko przez Puciatów, ale przez dawne małżeństwa, które ich łączyły z Radziwiłłami, Ogińskimi, Sapiehami i Pacami, a przez tych z całą Litwą i Koroną. Syn Podkomorzego starego, pan Szczepan, bywając w Wilnie dla trybunału, w Warszawie dla sejmu, podczas i w Grodnie, gdy alternata na sejm tu przyszła — stare te stosunki poodnawiał i przypomniał. Ojciec nietylko że nie miał nic prze-