Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ojczyzny nie uratujemy — mówił chłodno — ratujmy siebie..... Rosyanie, wyższe towarzystwo, kiedy się ich nie drażni, są bardzo przyzwoici. Najlepszy ton... wszyscy mówią po francuzku.... Maniery najśliczniejsze, bawić się lubią... rozumieją życie. Vous allez voir!
— Więc ja mam jechać? mówisz? — zapytała raz jeszcze piękna Emilia — wlepiając w niego oczy — mam jechać? mów!
— Koniecznie.
— Proszęż cię — a ta Lullie... a ten strój grecki... bo ja go za nic nie włożę!
— Poważniejsze panie... zostaną w koszulkach, rzekł żartobliwie Ankwicz — ale nóżki, od tego nie odstępujemy, o! nóżki bose być muszą....
— I w pierścionkach? — spytała szambelanowa, na którym palcu?
— Choćby na wszystkich!
Szambelanowa poczęła wypytywać, kto będzie dawał bale, czy jest Lux i Łazarewiczowa z Warszawy, czy piór dostanie w Grodnie... i o tysiące szczegółów, na które Ankwicz odpowiadał na wpół żartem, pół seryo.
W czasie téj rozmowy piękny szambelan, który się był przeszedł po ogrodzie, zbliżył się znowu ku gankowi, nie bez myśli szpiegowania Ankwicza. Wiedział o tém dobrze od żony, że był jéj adoratorem. „Kochana Milusia“ miała ten system osobliwy, że mężowi opowiadała ze szczegółami dzieje wszystkich zapałów, jakie obudzała — aby mu dowieść, jak się czuć powinien szczęśliwym, osiągnąwszy to dobro, o które tylu się dobijało.... Mówiła nawet zawiele a dawała do zrozumienia więcéj jeszcze....
Szambelan, jakkolwiek nie miał żadnéj władzy, ni siły — na widok Ankwicza poczuwał się do obowiązku strzeżenia drogiego skarbu....
Wrócił więc na ganek, nie czekając pozwolenia, żona posłyszała chód jego i posłała go, aby dawano wieczerzę. Szepnęła mu na ucho o najlepsze wino.... Poszedł posłuszny... chociaż zbyteczną była jego podróż, bo w salce jadalnéj wszystko już było gotowe.