Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

excentryczny. Grosza mu powierzyć nie było podobna, takie go napadały fantazye. Ale siostrze był zwykle posłusznym, oprócz chwil, gdy — ani on za siebie, ani nikt w takim stanie odpowiadać nie może. Naówczas jak słoń długo na uwięzi trzymany, gdy go tęsknica do pustyni napadnie, ryczy i rwie się, on ryczał nie wiedząc co plecie i obrażając delikatne uszy. Bywało tak, że go związanego kładziono do łóżka a wyspawszy się padał do nóg Milusi i palce na krzyż złożywszy, poprzysiągł poprawę. Ale człowiek jest ułomny! caro infirma!
Szambelanowa przebaczała. Na wsi nie mogło się téż nic trafić, gdyż wszyscy arendarze mieli zakaz najsroższy dawania mu napojów gorących i chyba się pokryjomu wyrwał do miasteczka. Naówczas ludzi po niego posyłano, bo już burda była pewną.
Widząc go w salonie, wyjąwszy, że nos miał czerwony, niktby się w nim tego słonia na uwięzi nie domyślił, — był choć do rany przyłożyć... wesół, miły, grzeczny, często dowcipny. Gdy spił się, dochodził do tego grubiaństwa, że siostrę przezywał takiemi wyrazami, iż ona ich nawet zrozumieć nie mogła, a na które szambelan uszy zatykał i oczy zasłaniał.
Cóż z nim było uczynić? trzymać go musiano. Milusia życzyła sobie wielce, aby obrał stan duchowny i u Bernardynów w Wilnie poświęcił się życiu kontemplacyjnemu nad kuflem, — lecz rotmistrz się gwałtem chciał żenić, a Bernardyni znający go z reputacyi, woleli się wyrzec jałmużny, niż dostać do zakonu rotmistrza.
A coby to był za kwestarz!
Słowem wisiał rotmistrz przy szambelaństwie... Między nim a mężem szambelanowéj stósunek był osobliwy. Ile razy rotmistrz na niego spojrzał, szambelan podnosił oczy i zaczynał patrzeć w niebo. Było rzeczą dowiedzioną, że Żubr mu czasem język pokazywał, ale siostra o tém nie wiedziała, a poczciwy szambelan nie skarzył się nigdy. Jeżeli szambelan szedł z prawéj strony, rotmistrz był z lewéj, et vice versa. Sam na sam nigdy się nie spotykali, a zagrożony