Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spojrzała na nią, Justyna zdawała się namyślać.
— Jedzie panna?
— Spełnię wolą pani.
Piękna Emilia zarumieniła się mocno... głową tylko dała znak i odchodzącéj już do drzwi rzuciła jeszcze....
— Niechże panna myśli o toalecie!
Bal być miał nazajutrz.... Justyna ze służącą pracowała noc całą.... Rano nadszedł porucznik i — znajdując suknie i gałganki rozrzucone po pokoju, zdziwił się nieco.... Justyna z jakąś twarzą niezwyczajnego wyrazu, podrażniona, rozgorączkowana, wyszła go powitać i powiedziała mu na wstępie:
— Jadę na bal....
Porucznikowi serce się ścisnęło, poczuł, że miał to sobie do wyrzucenia.... Nie odpowiedział nic.
— Stanowczo? zapytał po krótkiém milczeniu i namyśle.
— Tak jest....
Justyna wzięła robotę jakąś w rękę, twarz miała jakby rozognioną.
— Pan Ankwicz, rzekła dziwnie zmienionym głosem, uczynił mi ten honor czy ten wstyd, iż na panią nalegał koniecznie, aby mnie wzięła z sobą. Podwójnym rozkazom muszę być posłuszną.
Oczyma dała do zrozumienia bratu, że jego rozkaz wchodził téż w rachunek. Porucznik blady był i pomięszany. Gdy się przyszło rozstać, bo Justynę tego dnia powoływano co chwila — brat pocałował ją w rękę i cicho rzekł — Przebacz mi... to było z mojéj strony szaleństwo.
— Nauczyłeś mnie to nazywać heroizmem! smutno odpowiedziała siostra.
Ubranie panny Justyny było bardzo skromne, nie zbyt nawet modne, a jednak w białéj sukience, pąsowych wstęgach i przyczesanych trochę bujnych włosach — z kwiatkiem na głowie — było jéj bardzo pięknie. Nie była to wprawdzie pociągająca, wyzywająca, zalotna dzieweczka, jakie się może najłatwiéj podobają, ale coś uroczego, poważnego, obudzającego żywe zajęcie, miała w rysach i wyrazie twarzy, raczéj smutnéj