Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szonkowemi skryptami i obligami; nie liczył nikt ile razem wynosić mogły — lecz coroku ich, zamiast ubywać, przyrastało.
Miał sędzia talent osobliwy zaciągania długów, tak jakoś zawsze, że nie on o pożyczenie prosił, tylko jego o lokatę błagano. Szlachta do kolan się kłaniała, sędzia wahał się nawet i opierał, a konieckońcem nie mógł poczciwemu szlachcicowi odmówić i skrypt wydawał. Ubodzy ichmość z województwa Brzeskiego, ba i z Podlasia, sędziego mieli za tłusty połeć, a że procenta uiszczał, niekażąc po nie jeździć kilka razy, kredyt miał wielki.
Czy sam Czemeryński dokładnie miał spisane swe długi i zdawał sobie sprawę ze stanu majątku? za to ręczyć nie można; lecz, że wspaniale pieniędzy używał, bez skąpstwa i nierozpadając się nad groszem każdym, wiedzieli wszyscy.
Coroku z Gdańska przychodziły obfite prowizye do domu, wina, bakalij, cukru, kawy, korzennych przypraw, a niekiedy i sprzętu wytworniejszego; z Węgier sprowadzano wino stołowe pospolite i Tokaj-kapkę, który był od wielkiego dzwonu.
Stroje dla pań, szczególniej dla Leonilki, przychodziły też z zagranicy, równie jak farfury, szkła, materya, a nawet sukno dla samego jegomości. Czemeryński gusta miał pańskie, a o czemkolwiek zasłyszał, że w używaniu było u osób dystyngowanych, to zaraz u siebie mieć musiał.