Wyrywała się St. Aubin, gotowa na wszelkie ofiary.
Chociaż przez wyjazd jej dom bardziej jeszcze miał opustoszeć, niepodobna było gwałtu jej zadawać. Czemeryński uspokoił ją, że pomyśli o tem.
Na nieszczęśliwego w istocie sędziego spadły teraz wszystkie razem ciężary, smutki i utrapienia. Trzeba było i tego, że w kilkanaście dni po powrocie do Łopatycz, odebrał od Podkomorzego ze wsi oznajmienie, iż p. lejtnant Vogt, korzystając z pozwolenia odwiedzenia na wsi Czemeryńskich, zjechał wraz z zięciem Buchowieckiego na wieś i miał służyć w Łopatyczach.
Widać było z tego, że zachowywana względem obcych tajemnica zniknięcia p. Leonilli, Podkomorzemu zdradzoną nie została. Czemeryński, list odebrawszy, za głowę się chwycił, chciał do żony biedz, — pożałował jej, wpadł do Francuzki. Sam nie wiedział co miał robić. Dyszał, sapał, oczyma obłąkanemi rzucał, wołając, że jest zgubionym.
Francuzka rzuciła się twarzą na łóżko. Nie rychło oprzytomnieli, i St. Aubin doradziła odpisać natychmiast, że panna leżała chora, mocno chora.
Ponieważ szło o odstręczenie kawalera, radziła skomponować ospę.
Choroby tej, zaraźliwej, często śmiertelnej, nie-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/281
Ta strona została uwierzytelniona.