Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siała bielizna, ścierki, odzieże i schnące sprzęty do kuchni i pralni. W pośrodku stojąca studnia prawie zawsze gromadziła jakąś część służby pańskiej przy sobie, albo otyłe i zabrukane praczki, które same najpilniej potrzebowały przeprania, lub stróży i kuchtów, pomywających talerze i rądle. Śmiechy, kłótnie i krzykliwe rozmowy u studni, wiązały się z wykrzyknikami czeladzi na galeryach, i posługaczy kuchennych.
Drzwi kuchni, w której dzień i noc coś gotowano, smażono i prażono, odznaczały się tem, że z nich, równie jak z okien kuchennych, buchał zawsze dym i na murach okopcone po sobie zostawiał ślady.
W pobliżu tem całe życie pałacowe się ogniskowało. W jednym jego rogu leżały stosy drzewa przygotowanego na zimę, około których coś zawsze ciupał jeden ze stróżów. Z drugiej strony otworem stały drzwi stajni, które zajmowała gawiedź stajenna. Obok z otwartych najczęściej wozowni, wyglądały na pół wytoczone powozy, których powierzchowność świadczyła o długiem i nielitościwem używaniu. Z innych okien i drzwi wychylały się postacie, głowy i różne akcessorya mnogiej dworni p. Kasztelanowej. Nieład wszędzie widać było straszny, choć na rękach i robotniku nie zbywało. Niezliczona ilość wyrostków, pachołków i siwych głów, dziewcząt, jejmościanek, jejmości,