Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twa jest cała zasiana. — Trafiają się między niemi wielkie bardzo kamienie, lecz rzadko tak olbrzymi, jak ten na wpół już w ziemię zapadły, różowo-szary granitowy przybłęda, który spoczął w Sierhińskim lesie.
Był on osobistością znaną w okolicy, i przed laty zapewne otrzymał nawet nazwisko, które i na mappach oznaczono, i w ustach ludu sieje spotykało. Zwano go „Dziwem“ i uroczysko Dziewule poszło niegdyś od niego.
Olbrzymie dwie sosny przyparte do niego z dwóch stron, zdawały się stać na straży, podkopywały się pod niego korzeniami, osłaniały go gałęźmi, a poniżej leszczyna, łozy i różna gawiedź leśna, jak wiankiem go otaczała. Tylko od strony drogi, od której leżał blizko, nie rosło nic oprócz czernic wydeptanych.
Dziw z jednej strony podnosił się trochę wyżej, z drugiej, przypłaszczony, opuszczał się w ziemię, tak że wygodnie na nim siąść było można. Drożyną rzadko bardzo kto jeździł; czasem tylko, uszy nastawiwszy do góry, przemknął zając, lub grzybów szukająca przesunęła się baba. Cicho tu było, spokojnie i miło jakoś a samotnie. Głosy lasu niezrozumiałe, zagadkowe, szum gałęzi, nawoływania ptasząt — czyniły ten kątek po przechadzce odpoczynkiem bardzo przyjemnym.
Pierwsza odkryła go pono p. St. Aubin, upatrzy-