Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy w jego własnej wioseczce, gdzie domu nawet stosownego dla siebie nie miał.
Julian przez rodzaj dumy, wprost z Chryziem udał się do własnego majątku.
Dwór dawny szlachecki, niepotrzebny państwu Julianowstwu, zajmował od lat wielu ekonom, — parę pokojów zaledwie było wyłączonych na przypadek krótkiego pobytu dziedzica. Nie potrzebujemy objaśniać, że pan Julian tak wiele wymagający dla siebie, nie miał tu nic, ani kuchni, ani kredensów, ani żadnych wygód, jakich mógł dłuższy pobyt wymagać.
Mecenas wprost przyjechawszy do Chrzanowa, nim dojechał do pałacu, dowiedział się już, że brat odjechał do Płoski (tak się zwała wioska jego). — Musiał więc tam zawrócić. Ponieważ o przybyciu swem nie zawiadomił brata — Julian się go wcale nie spodziewał, i postrzegłszy pocztową bryczkę, uradowany wybiegł naprzeciw niego.
Uściskali się milczący czulej, niż kiedykolwiek. Mecenas, który nigdy w Płosce nie był — rozpatrywał się ciekawie.
Krótki pobyt Juliana, który uważano jako czasowy i nie mający trwać długo — nie dozwolił tu nic zmienić jeszcze. Po pańskim Chrzanowie Płoska wyglądała bardzo — biednie...
Dwór duży, drewniany na podmurowaniu — był bardzo porządny i wygodny, ale ekonom, zajmujący go od lat wielu, nie starał się wcale o wdzięk,