Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oddawna kompromitował Helenę, miał w tem swą rachubę...
Narada z siostrzeńcem trwała długo, przeszli potem do Sędziego, ale temu nic nie powiedziano...
W pierwszej chwili płacząca i blizka omdlenia, stara matka teraz okazywała energię zdumiewającą.
Ks. Zaręba był z uwielbieniem dla jej charakteru i mocy, jaką miała nad sobą.
Dnia tego, oprócz milczenia nic nie uradzono. Sędzia był spokojny, nie domyślając się niczego. Ukryć przed nim długo nie było podobna prawdziwego położenia...
Bronisław, który z Mecenasem o tem mówić nie chciał prawie, po naradzie z żoną, przez troskliwość dla rodziców, wybrał się do nich na radę.
Ktoby w tych dniach widział dawną Wólkę, nie wiedząc o zawieszonym nad nią mieczu Damoklesa — domyśleć by się musiał niewidzialnej jakiejś groźby losu...
Sędzia — któremu ukrywano wypadek, miał przeczucia — był niespokojny. — Sędzina chodziła smutna i przybita, — domownicy strwożeni byli i milczący. Jakaś ciężka, przygniatająca atmosfera otaczała wszystkich.






Radca był na wyjezdnem do Wólki. Wiadomość o Julianie raziła go, jak piorunem. Przywią-