Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumienia matce, że na Justynę rachuje. Interes syna i szczęście, które mu miała zapewnić jej wychowanka, bliższe były sercu matki, niż młode, nieznajomego, majętnego kawalera, któremu łatwo się było dobrze ożenić. W wieku pani Sędzinej mało się zważa na miłostki, sympatye, na zakochania, gdy inne warunki szczęścia są zapewnione. Rachowała na to, że Mecenas będzie mężem wzorowym, a Justysia najlepszą żoną, i że o młodziku, który pewnie znowu tak się w niej nie kochał zapalczywie — zapomni.
W istocie między skromniuchną, cichą Justysią a żywym i wesołym Kunaszewskim, choć sobie tego inaczej jak oczyma powiedzieć nie mogli nigdy — miłość od pierwszego powzięta wejrzenia rosła i coraz się krzepiła. Sierotka mówiła sobie, że, ponieważ Kunaszewski się z nią żenić nie może (tak sądziła), ona nigdy za nikogo nie wyjdzie. Floryan się zaprzysięgał, że choćby nie wiem wiele lat miał na nią czekać i dobijać się jej było najtrudniej — pozyskać ją musi. Sędzina teraz mając już podejrzenie zalotów, starała się nieznacznie przeszkadzać poufałym rozmowom i dłuższym spotkaniom. Ale w sam dzień Św. Jana było tak wiele gości. Justysia tak ciągle biegać musiała, a Floryan na nią czatował tak umiejętnie, stając na przesmykach, że kilka razy odkradł chwilkę, przez nikogo nie spostrzeżony.
Po obiedzie, gdy pani Sędzina była mocno