Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

torze bankiera L... razem z bratem... Oka Kaliksta nic nigdy nie uchodziło, uderzyły go te listy zastawne, i obudziło podejrzenie. Został umyślnie chwilę dłużej, i po wyjściu Bronisława potrafił rzucić okiem na numera...
Były one teżsame, które kupował dla ojca. Nie ulegało wątpliwości, że Radca albo je pożyczył, lub w podarku dostał od ojca...
Mecenas zburzony cały wyszedł — bo wiedział, że zabiegi Bronisława nie były próżne; a gdy raz rozpoczęły się pieniężne interesa między Sędzią a nim — można było być pewnym, że zręczny i umiejący chodzić około tego Radca, już z rąk nie wypuści ojca. Początek tylko był trudny.
Kalikst nie przypuszczał podarunku, ale pożyczkę, i — był już w obawie, aby Szelawski nawrócony, całych swych kapitałów nie powierzył Bronisławowi..!
Trzeba było pilno radzić na to...
Ale — jak?






Dobra państwa Julianowstwa Szelawskich leżały w Sandomirskiem. Szczególny skład okoliczności odciągnął tak daleko od rodziców syna, i skłonił go do nabycia majątku w okolicy, z której pochodziła jego żona.
Pan Julian w pierwszych latach młodości swej