zobaczemy w ciągu dnia, jakie zajdą zmiany i symptomata się okażą. Jeżeli mu się nie polepszy, obowiązany jestem przestrzedz, możebyście posłali dać znać Julianowi.
Skrzywił się pan Radca.
— Nie wiem czy zechce i będzie mógł przyjechać — odparł zimno, a spieszyć się z tem nie widzę potrzeby, dopóki jest nadzieja...
Wątpię, żeby Kalikst odjechał, ja jestem i nie ruszę się... możemy się obejść bez Juliana.
Frycz obojętnie poruszył ramionami, i po krótkiej rozmowie odszedł.
Bronisław już nie kładnąc się napowrót, wstał, gotując się być na usługi. W domu też dnia tego raniej poruszyli się wszyscy, a Justyna wcale się spać nie kładła i co godzina chodziła do drzwi starego się dowiadywać lub szukać Frycza, który drzymał w krześle...
Floryan nie spał także, a Mecenasa obudził ruch wczesny. Służba już była przez doktora zaniepokojona — powtarzano po cichu...
— Pan chory?
W Wólce choroba Szelawskiego znaczyła tożsamo — co obawa o byt jej, o istnienie tego domu, w którym on był już jeden. Ze śmiercią starego kończyło się tu wszystko...
Pan Floryan byłby się krokiem nie ruszył ztąd teraz, czując się potrzebnym dla drugich i dla siebie — ale nielitościwy Leliwa-Wolski dopominał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/177
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.