Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odpowiedź pana Leliwy Wolskiego uderzyła Kunaszewskiego, który się aż cofnął kroków parę.
— Bratowa pańska, ile lat temu, jak wyjechała do rodziny? zapytał.
Archiwista się zadumał, — poszedł do stolika, wydobył szufladkę, wyszukał notatek zapisanych drobniutkim niewyraźnym charakterem, i podał datę dokładną.
— Nie wiesz pan imienia dziecka, które z sobą miała pańska bratowa? zapytał Kunaszewski, któremu serce młotem bić zaczynało.
— Córka, ochrzczona w Częstochowie, rzekł Wolski, miała imię Justyna, Karolina...
Pan Floryan przyskoczył do niego z radosnym okrzykiem.
— A toż ja o tych właśnie Wolskich wiadomości potrzebuję — zawołał cały rozpromieniony, i zamiast cobyś pan mnie miał objaśnić, ja panu dam wiadomość o synowicy.
Twarz archiwisty spoważniała, obawiał się mistyfikacyi, ale nadzwyczajne szczere uradowanie Floryana, poczciwy wyraz jego twarzy nie dozwalał przypuścić żartu...
— Cuda! mospanie! zamruczał archiwista, ale zkądże się tam Korczak wziął, kiedyśmy do starożytnego domu Leliwów zawsze należeli?
— Korczak jest domysłem tylko — przerwał, bo przy zmarłej nagle matce małej Justysi, którą