Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pewnym, jak ją dokona. Tymczasem pod niebiosa podnosił oboje Bronisławowstwo i całą swą dla nich wdzięczność ze łzami w oczach wypowiadał.
— Ależ kochany ojcze — rzekł w końcu, wysłuchawszy go Mecenas — każdy z nas, gdyby mógł i zręczność się tylko nastręczyła, gotówby też dla rodziców się poświęcić. Bronisławowstwo tylko szczęśliwsi są od nas, iż im to było możliwem.
Posiedziawszy trochę, — pomówiwszy z matką — Kalikst wyszedł ztąd z głową spuszczoną, przybity, smutny, a do braterstwa żal mając większy, niż kiedykolwiek. — Walka z nimi stawała się trudniejszą coraz.
W Wólce odtąd mieli najlepszego pozyskać sprzymierzeńca, — Jadwisię. Przeciwko wpływowi, jakie dziecię to wychowując się u babki uzyskać miało — nie było oręża do walki...
Zatopiony w myślach tych czarnych Mecenas zaszedł do domu... zajmował on piękne mieszkanie przy senatorskiej ulicy na pierwszem piętrze. Osobiste jego apartamenta były od ulicy, biuro znajdowało się od podwórza. Kancelarya dla samego okazu była obszerna i wystrojona tak, aby o Mecenasie i zajęciach jego dawała jak największe wyobrażenie. Może też młodzieży, pisarzów, kopistów, trzymał p. Kalikst więcej, niż było potrzeba.
Nie miał upodobania ani w elegancyi, ani w zbytkownem urządzeniu; rzeczy piękne, artystyczna całość mieszkania były dla niego rzeczą zu-