Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszelkie więc nadzieje Bronisławowej rozwiać się i w niwecz obrócić musiały.
Lola chodziła po swoim pokoiku, gniewała się na siebie, na męża, na ojca, ale największą winę niepowodzenia składała na Bronisława. W jej przekonaniu ona czyniła wszystko, on nie robił nic, nie był jej pomocą, okazał się słabym i nieudolnym.
Nie czyniła mu wymówek, lecz zamiast obwiniać siebie, musiała winę złożyć na kogoś i ciężar jej spadł na męża..
Toczyła teraz walkę ostateczną z sobą i z myślą, która była strzałą Parta zmuszonego do ucieczki. Kochała swoją Jadwisię — ale przypuszczać zaczęła, że w sprawie tej, aby nie być zwyciężoną, należało dziecię poświęcić.
Jadwisi u babki przecież źle być nie mogło, a dając taki dowód przywiązania staruszce, mogła ją sobie i mężowi pozyskać..
Naówczas zwycięztwo by przy niej zostało..
Ale oddać tę ukochaną, śliczną, jedyną córeczkę i obawiać się, aby z niej nie zrobiono parafianki, szlachcianeczki — a! co to ją miało kosztować.
Mężowi nie mówiła nawet o powziętej myśli — bo w Niedzielę wieczorem jeszcze nie było stałego postanowienia, czy ją ma poświęcić lub nie..
Serce się sprzeciwiało, rachuba nakazywała.. Nosząc się z tą myślą dni parę, Lola zżółkła, zmizerniała, posmutniała, ale gdy sobie przypomniała