Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogło uczynić przyjemność, że im tu nic a nic nie brakło.
Kalikst chciał wydać obiad dla rodziców, ale Sędzia uściskał go i odmówił, czuł się znużonym i znajdował to niepotrzebnem, ofiarował lożę w teatrze, starzy nie decydowali się jechać, bo późnoby powracać musieli... potrzeba było czekać, czatować, a tymczasem małemi przysługami pannie Justynie i Sędzinie zapisywać się w pamięci.
Państwo Julianowstwo nic dotąd nie wiedzieli o przesiedleniu się rodziców, sama dopiero Sędzina im o tem doniosła.
Julian, który do pobobnych środków dla pozyskania sobie rodziców nie uciekłby się — i miał pewien wstręt do nich, otwartszego będąc charakteru, z początku całego znaczenia kroku, jaki Bronisław uczynił, i doniosłości jego nie zrozumiał.
Bystrzejsza jako kobieta, pani Julianowa zwróciła uwagę jego, że nie było bez celu to nadskakiwanie.. i że ono grozić im mogło, co najmniej pewnem zobojętnieniem rodziców. Niechętnie przyznać musiał mąż, że miała słuszność, i po naradzie krótkiej wypadło, iż należało przynajmniej odwiedzić starych w Warszawie, co znowu tak bardzo trudnem nie było..
Oboje oni znajdowali postępowanie braci, gdyż o antagonizmie ich nie wiedzieli, — niedelikatnem i dosyć nieprzyzwoitem..