Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lał jego bezinteresowność i poświęcenie się dla rodziny, Wytrychiewicz sławił gienijusz i pracę, milczał wprawdzie, słuchając tych pochwał hrabia Adam, nie mówiąc ni źle, ni dobrze, ale jego mieli wszyscy za dziwaka... a Płocki był tak zręczny; że, obalić go nie mogąc, głosił jego pochwały...
Nie małe téż wrażenie wywarło odstępstwo nagłe Piętki. Postarano się je przedstawić i wytłómaczyć w sposób dla Werndorfa najniekorzystniejszy.
Zerwanie tych stosunków kosztowało wiele pana Oresta, lecz ktokolwiek z czytelników moich bacznie się wpatrzył w ten charakter, mógł się takiego końca spodziewać. Sceptycyzm nie rodzi innych owoców... Nazajutrz po wieczorze u państwa Nurskich około południa upokorzony Piętka poszedł do Płockiego, czekał na niego zwyciężca, lecz z właściwą sobie zręcznością postanowił być łaskawym panem.
Rzucił się na szyję dawnemu towarzyszowi i oświadczył mu sam, że, jak tylko zrywa z Werndorfem, przeciwko ożenieniu nic mieć nie będzie. Stał się czułym, serdecznym, a że Piętka go znał dobrze, usiłował mu się odmalować ze strony najmniéj zbadanéj, zatém takiéj, w któréj komedyja uchodzić mogła za prawdę, chciał go przekonać, że ma czułość dla rodziny niewypowiedzianą, że to jest jego słabość, że węzły familijne krępują go i przywiązują.
Czy o tém przekonać potrafił Piętkę, wątpimy bardzo, smutny pan Orest, którego gryzło