Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

steczką, wciśniętą odniechcenia w kieszonkę na piersiach, z bukietem w dziurce od guzika, gospodarował z gorliwością godną zaiste lepszéj sprawy. Pełno go było wszędzie, mustrował wszystkich, poprawiał harcyjne omyłki hreczkosiejów, gniéwał się, pérzył, biegał i rozporządzał despotycznie całą lożą przeznaczoną dla sędziów. Zbiegał do wagi, kłócił się z dżokejami, opryskliwie odpowiadał zaczepiającym go po drodze, słowem czuł swoję wielkość dnia tego, a razem może i znikomość jéj, bo nazajutrz tylko niedostateczne po niéj wspomnienie w kurjerku pozostać miało.
Nie zbywało na powadze i innym członkom sądu, ten jednak przechodził ich wszystkich bezprzykładną gorliwością, oznaczającą, że na jego nieszczęśliwéj głowie i ramionach spoczywały losy dnia tego.
Kto wié? marzył może, iż ukryty gdzie na estradzie zdrajca lord B. lub baronet X. szydersko późniéj barbarzyńskie owe wyścigi, z angielskich małpowane, opisze. Mały człowieczek byłby umarł z boleści, gdyby mu jaką nieformalność, jaką nieznajomość zwyczajów i obyczajów zadać miano!
Ci, którzy na wysokości owéj trybuny nie mieli prawa wzbić się, a na estradzie między profanami pospolitego miejsca zasiąść nie chcieli, wdziawszy buty i ostrogi, kręcili się w okolicach wschodów wiodących na ganek, wysłany kobiercami, z biletami zatkniętemi na kapeluszach, udając przynajmniéj urzędowe figury, którym coś powie-