Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zdrowy rozsądek dozwalają mu osnuć każdy projekt w sposób praktyczny i wykonalny.
Płocki milczał, oglądając się dokoła.
— Tak jest, tak jest, zamruczał niewyraźnie... właśnie w tym przedmiocie radbym był coś niecoś z panem hrabią pomówić... Werndorf między innemi i mnie współkę proponował... być może, iż hrabiemu wspomniał już, że niedosyć chciwie przyjąłem grzeczną jego propozycyją. Obawiam się, ażeby to panu hrabiemu w fałszywém świetle nie było przedstawione.
— W żadném, ani fałszywém ani prawdziwém świetle nie przedstawił mi tego pan Werndorf, o niczém nie wiém, odparł hrabia.
— Tém więc lepiéj, przerwał Płocki. Zawahałem się w istocie z przyjęciem projektu... winienem to panu hrabiemu wytłumaczyć, nie chciałbym być sądzonym fałszywie, dla tego dobijałem się widzenia i rozmowy.
— Hrabia Adam zmilczał, złożył ściśnięte ręce na kolanach i patrzał uważnie na mówiącego, twarz malowała dosyć rozbudzoną ciekawość, Płockiemu znać było bardzo trudno przyjść do wyłuszczenia swéj myśli, tarł bowiem czoło, włosy, kręcił się i odchrząkiwał długo.
— Panie hrabio, wyjąknął wreszcie, to, co mu poufnie mam powiedziéć, będzie dowodem mojego najwyższego szacunku i zaufania dla jego cnoty... ale muszę go prosić o dyskrecyją, o tajemnicę...