Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piękności artystokratycznéj i piętna wielkich przebytych w życiu boleści. Duma, szyderstwo, wzgarda, jakiś wymuszony i kosztujący wielce fałsz, igrały na pożółkłéj, zlekka już marszczącéj się i zagadkowością jakąś pociągającéj jeszcze twarzy. Widać było, że hamować się musiała, aby nie okazać się taką, jaką była, że wewnątrz nosiła nagromadzone burze, a nazewnątrz okazywała obojętną, niemal wzgardliwą, chłodną grzeczność.
W dość pięknéj jeszcze białéj rączce trzymała cygaretkę i paliła ją, puszczając kłęby dymu, przypatrując się z kolei to mężowi, to żonie, jakby pragnęła do głębi duszy ich sięgnąć.
Mogła sobie nie zadać téj pracy z panią domu, która z naiwnością dziecięcą spowiadała się usty, oczyma i uśmiéchem z tego, co się w jéj główce przesuwało. Trudniejszém daleko było zbadać pana Płockiego, bo ten gdy chciał, udawał tak dobrze szczerość i zupełne wylanie się, iż nawet doświadczoną i podejrzliwą niewiastę, jak hrabianka Cecylija, mógł złudzić.
Ni mniéj ni więcéj bowiem, owa panna zżółkła i złośliwa była istotną hrabianką, nosiła imię świetne, lecz losy mimo tego imienia i piękności zmusiły ją, teraz postarzałą, odegrywać dziwne role z nudów i rozpaczy.
Oprócz wdzięków niegdyś wielbionych, oprócz imienia i koligacyi, hrabianka była niezmiernie oczytaną, utalentowaną, wysoko wykształconą, umysłu żywego, dowcipną, i złośliwą, czuła i znała swą niezmierną wyższość nad wiele istot, które