Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przepisał zręcznie p. Julijusz nawet strój, jaki ona tego dnia wziąć miała. Obiad zadysponował sam także, nie wykwintny do zbytku, lecz imponujący, smaczny jednak i wedle wszelkich prawideł gastronomicznych ułożony..
Dziwnym trafem, czy rachubą zdało się Płockiemu zaprosić na ten dzień swojego antagonistę a pryncypała Piętki, który się wymówić nie mógł od przyjacielskiego obiadu. Był to człowiek poważny, surowy, trochę na pozór chłodny, lecz w rzeczy pełen serca, z którém się tylko popisywać nie lubił. Poznamy go bliżéj w ciągu naszego odpowiadania. Oprócz niego, tylko sekretarz Płockiego, pokorne narzędzie bierne, anima damnata, miał usiąść z niemi do stołu.
Sekretarz zwał się Wytrychiewicz...
Płocki władał nim, jak chciał, despotycznie rządząc, z mocy jakiéjś tajemnicy niezbadanéj, która mu go zaprzedała. Wytrychiewicz wyglądał, jak z krzyża zdjęty, blady, mizerny, a że był ospowaty i przed ospą od natury przy wyjściu na świat niezbyt miłemi rysy obdarzony, czynił tém honor sercu gospodarza, który tak niepowabną istotę trzymał przy sobie.
Płocki téż dawał do zrozumienia, że tego biédnego człowieka prawie przez litość cierpiał przy sobie.
Piętka punktualny, jak zégarek, stawił się na oznaczoną godzinę, ubrany wedle wszelkich prawideł i w białych rękawiczkach.
W saloniku imponującym swą kosztowną pro-