Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże oni są z sobą ci bracia przyrodni? bo wczoraj go na wieczerzy, chwała Bogu, nie było.
Dołęga głową trząsł w czasie opowiadania.
— Oni są z sobą jak najlepiéj, tu się zbliżyli, poprzyjaźnili, i twój Ramułt demokrata mentoruje hrabiemu Ramułtowi... Hrabina matka wszakże nierada tym stosunkom, i bywa tylko prywatnie u niego Sylwan, jak słyszałem...
Co się tycze miłości dla panny Hanny, najprzód on sam już sobie musiał dawno wybić z głowy, powtóre nigdzie się nie spotkają pewnie, bo ten Sylwan nie bywa w naszych towarzystwach... trzyma sobie z mieszczanami, intelligencyą, jak oni ją tu zowią, z tym tam światem, którego my nie znamy. Nie masz się więc czego obawiać... byle — byle siostra jego Lelia, która tu jest...
— Lelia tu jest! krzyknął uderzając w dłonie Oleś — ona! tu! mój Boże! Ależ to przyjaciołka od serca mojéj Hanny, ulubienica starościnéj... a i moja.. przyjaciołka.
— To najgorzéj — przerwał Dołęga — masz do niéj słabość, do czego się sam przyznałeś... co to będzie jak ona zechce za bratem intrygować?
Oleś się za głowę chwycił.
— Ciszéj! rzekł — ciszéj! niedobrze to jest, bardzo niedobrze... A no, trzeba się naradzić co i jak poczynać... Chodźmy na śniadanie — pogadamy swobodniéj, bo tu się obawiam.. może nas kto podsłuchać...