Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W domu całego dnia nigdy nie przesiedział. Słota, wicher, zimno, skwar, nic go od zwykłéj przechadzki nie wstrzymało. Nie skarżył się nawet na to. Zdrowie mimo lat pięćdziesięciu miał czerstwe i doskonałe, gusta niewybredne. Obchodził się lada czém, przyjmował, co mu dano.
Ludność całéj kamieniczki spoglądała nań i z pewnem uszanowaniem i z wielką ciekawością. Była to dla niéj chodząca zagadka. Życie na pierwszém piętrze było skromne ale dostatnie; nie dawała się tam nigdy czuć ani potrzeba kredytu ani ochota do występywania.
Brennera prawie nigdy, chyba wieczorem w domu znaleźć było można; rządziła więc ciocia Małuska i panna Julia.
Ciocia, bezdzietna, dobra, cicha, niemłoda niewiasta milcząca, posłuszna, albo się modliła na książce i robiła pończochę lub z założonemi rękami na piersiach opowiadała pannie Julii o domu książąt Sanguszków, u których za młodu nieboszczyk jéj mąż był oficyalistą. Ciocia kochała siostrzenicę jak własne dziecię, pomagała jéj, służyła, i, gdyby panna Julia nie była bardzo łagodną i dobrą, mogłaby ją była zawojować zupełnie. — Ojciec téż był przywiązanym do tego jedynego dziecięcia — bałwochwalczo. Wracając do domu, pierwszy jego krok był do Julci, pierwsze zapytanie o nią. Najmniejsze jéj niezdrowie odrywało go od zajęć, tak że po kilka razy przybiegał do domu dowiadywać się o nią. Dla Julci nie było rzeczy ani za drogiéj ani za trudnéj do nabycia, — szczęściem, że skromnych bardzo żądań córka rzadko czegoś zapragnęła.
Straciła ona matkę zawcześnie, sam więc ojciec z pomocą ciotki zajmował się jéj wychowaniem. Nie żałował na nie nic: najlepsza pensya, najdrożsi metrowie, wszystko, czego nauka wymagać mogła, miała Julcia na zawołanie. Stało się téż, iż na pensyi, przy lekcyach, w czasie dosyć długiéj nauki, córka pana Brennera znalazła się obok panienek daleko od niéj wyższéj sfery towarzyskiéj, nabrała ogłady a z nauk tak korzystała wiele,