Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była znaczna, nic nie groziło niebezpieczeństwem.... Z większą obawą przystąpił do boku, ale i tu strzał ośliznął się po żebrach, zorał i potargał ich osłonę, nie zadawszy śmiertelnego ciosu. Dr. Borzęcki odetchnął, dając znak głową Małuskiéj, iż rany obie groźne nie były...
Młody lekarz ledwie miał dosyć przytomności, aby obowiązku dopełnić, bo myślą i duchem znajdował się gdzieindziéj. Nie wiedział jeszcze, co się stało w mieście i na czém ta straszliwa burza skończyć się miała. Każdy odgłos daleki poruszał go i elektryzował.
Przepisawszy na prędce, co czynić było potrzeba — zerwał się co najprędzéj, obiecując przyjść, jeśli żyw będzie. A któż naówczas pewnym był, że jutra dożyje?
Była godzina druga z północy, i rodzaj chwilowego rozejmu nastąpił po walce wściekłéj, która w. księcia tak przeraziła zuchwalstwem tego porywu, że się cofnął i do boju wystąpić z otaczającemi go jeszcze siłami w części rosyjskiemi, z resztą polskich — nie miał odwagi. W mieście panowało osłupienie u jednych, u drugich zapał nieopisany, niewysłowiony.
Prawie z musu, co powagą i imionami stało na czele społeczeństwa, chwyciło cugle rządu, puszczone z rąk przez Konstantego. Myślano tu jeszcze o jakiémś przejednaniu, o układach, ukojeniu, gdy młodzież wrząc już się do zawziętéj walki szeregowała. W. książę skrył się w nędznym domku w Mokotowie, Warszawa była w ręku powstania a ono samo jeszcze nie wiedziało, co miało począć z sobą. Tylko ci, co dokonali tego cudu, wierzyli w ogólną, narodową wojnę o niepodległość; Skrzynecki, Chłopicki, który się był ukrył u przyjaciela, aby uchronić od wzięcia udziału — starszyzna w ogóle mówiła „o rozdwojonych umysłach Polaków, o rozlewaniu krwi bratniéj.“
Były to wyrazy plakatów ogłoszonych po mieście i podpisanych przez Czartoryskiego, Radziwiłła, Kochanowskiego, Paca, Niemcewicza nawet...
Nawoływano do przywrócenia spokoju i porządku...