Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chwila oczekiwania wydała mu się niesłychanie długą — ale nareszcie klucz zakręcił się w zamku, — stróż wszedł, nie patrząc na więźnia. Oko jego padło na biały zwitek i ręka chwyciła go z pięciozłotówką tak zręcznie, iż Kalikst się nie postrzegł, jak zniknął.
Nie przemówili do siebie ani słóweczka.
Kartkę Julii sto razy przeczytawszy, na pamięć się jéj wyuczywszy Kalikst, dnia tego raz pierwszy usnął snami najrozkoszniejszemi kołysany. Nie mogąc ukryć swojego skarbu inaczéj, rozpruł surdut i zwinąwszy papierek, wsunął go między dwa sukna.
Julia czekała na odpowiedź z rosnącą niecierpliwością. Przez cały tydzień nie przyszedł O. Porfiry. — Zdawało się jéj, że może nie pokaże się już więcéj, gdy w niedzielę po obiedzie ujrzała go ocierającego pot z czoła w bramie i wolnym krokiem zbliżającego się po wschodach, — wybiegła powitać.
Dobrym znakiem było, że Bernardyn śmiać się zaczął...
— Niech będzie pochwalony — zawołał. Jeżeli asińdźka myślisz, iż ja to powitanie wezmę na własny rachunek, to się mylisz... Ale — nie mam nic! nie mam nic!
Julia załamała ręce, twarz jej pobladła, a Bernardyn zlitowawszy się co prędzéj z rękawa dobył zwitek, który chwyciwszy znikła. Małuska czekała na gościa w progu.
— A godzi się to tak o nas zapominać! — wołała...
— Bóg widzi — nie śmiałem tu oczów pokazać. Już mię asińdźka nie egzaminuj dla czego... A co słychać?
Ciocia naturalnie skarżyła się na siostrzenicę, stękała. — Bernardyn pocieszał po swojemu. — Nie prędko pokazała się rozpromieniona panna Julia. Trochę domyślniejszą będąc Małuska, byłaby odgadła, że coś musiało ukochaną jéj siostrzenicę niepomiernie uradować, — ale w prostocie ducha wzięła wesołość tę za sku-