Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cem. Wracając do nas kiedyś, daj Boże rychło, w zamian mi sztukę bursztynu przywieziecie, który kraj wasz rodzi a morze wyrzuca. Ja wam oto własnej pracy lichą daję pamiątkę.
To mówiąc ze stołu wziął przygotowany kubek srebrny pozłocisty. Naczyńko było niemieckie, ale cacko choćby na stół królewski. Z wielką sztuką trybowane płaskorzeźby wskroś je pokrywały, mieniając się w barwy srebra i złota. Oprócz tego wypukłym wieńcem bluszczu opasywał je u góry i dołu misternie splot rzeźbiony, a na pokrywie siedziała mała figurka aniołka. W pośród wieńca i w obwódkach świeciły drobne kamyki rozsiane, rubiny, opale i perły.
Zadrżała wojewodzicowi ręką, którą po ten dar wyciągnął — nie wiedział jak dziękować. Fryda z ciekawością odwróciła się, by dar ojcowski zobaczyć, i pokraśniała na chwilkę, ale wnet bladość znowu twarz jej okryła.
— A! to cenny dar dla mnie — zawołał Janusz, — nic piękniejszego nie widziałem w życiu, lecz jakże mam go was pozbawiać?
— Wolę wam oddać niż innemu — śmiejąc się rzekł Hennichen, — my robotnicy skazani jesteśmy na to, by najulubieńsze rąk naszych twory szły od nas w świat. Pociecha jeszcze gdy myślimy, że je tam ktoś oceni i pokocha.