Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie mu miejsce wyznaczono, zepsutą monstrancyę naprawiać. Ta sierota senatorskiego rodu, sponiewierana wygnaniem i nieświadoma swej przeszłości, wychowana w ciemnocie i zaniedbaniu, smutkiem przepełniła duszę księdzu Franciszkowi. Zdało mu się obowiązkiem względem zmarłego wojewodzica, postarać się uczynić coś dla jego dziecięcia. Chciał jednak wprzódy zbadać trochę chłopaka. Codzień więc przychodził i siadał, niby przez ciekawość, niby dla dozoru, przy młodym złotniku i prowadził z nim rozmowę. Zdawało mu się, że się coś w naturze, we krwi odezwać powinno przypominającego ród i przeszłość. W istocie, przypominał ojca i dziada charakterem dziwnie energicznym i lekceważącym przyszłość. Zresztą było to dziecię mieszczańskie, które o własnych siłach przewalczyło już najcięższe dni próby i nie myślało tylko o chlebie i o kunszcie.
O ojca ilekroć spytał ks. Franciszek, chłopiec krótką zbywał odpowiedzią, a znać było, że niewiele z tego, co od niego słyszał, zapamiętał.
Jednego dnia wreszcie, dowiedziawszy się o bytności syna kasztelana Jeremiego w Krakowie, poszedł gwardyan do niego i opowiedział mu historyę sieroty, której przeznaczony niegdyś spadek był dziś własnością jego. Zdziwił się niepomału młody pan starosta, ale