Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

modlitwy, starsza pani ze łzami do wojewody poszła, potajemnie prosząc go, aby lekarza królewskiego sprowadził.
Stary już sam miał tę myśl. Nie było naówczas łatwo mieć doktora, bo ich w kraju ledwie się kilku znajdowało. Słać trzeba było na dwór, i prosić i sowicie opłacać. Wojewoda jednak byłby nic nie żałował, byle ocalić kobietę, do której był przywiązany, którą nad życie kochał.
Poszły więc wozy i listy z podstarościm i konie rozsadzono, ażeby mógł lekarz Włoch przybyć prędzej.
Nie powiedziano o tem wcale wojewodzinie: tydzień upłynął, nim się podstarościego z onym Carponim napowrót doczekano. Człek był poważny i niemłody, a nauki wielkiej, ale obwiniano go o to powszechnie, iż serca w nim nie było. Ani widok choroby, ani śmierć poruszyć go nie mogły.
Musiano wojewodzinie zapowiedzieć odwiedziny jego, skłamawszy iż w podróży wypadkiem jadącego około Rochowa zatrzymano.
Nie chciała zrazu go przyjąć, przeciwiąc się i utrzymując, że to się na nic przydać nie może; wymógł jednak mąż, iż Carponiemu przyjść dozwoliła.
Uczony człek długo myślał i badał, a nierównie dłużej potem przepisywał leki, które