Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mié się przy zachowaniu się przyzwoitém, i przy tych środkach i pomocach, jakie wskazuje medycyna, któréj wszakże, jak na teraz — wyznam ci pod sekretem, kochany Panie Adamie! — pozostaje już tylko być, zostawać, i pisać się najpokorniejszą służebnicą a nie mistrzynią natury — non tam magistra, quam ministra. —
— Zda mi się, kochany konsylijarzu, że to jéj jedyna i najwłaściwsza rola od początku aż do końca każdéj choroby, ile ich tylko od czasów Celsa i Paracelsa umieliście stworzyć i nazwać po grecku. —
— No! no! Już-ci też o tém dałoby się podysputować. Ad scrutinium et examen deveniendum esset! Ale że to rzecz z siebie nie bagatelna i mogłaby go wzruszyć!... —
— Bynajmniéj, kochany konsylijarzu! Czuję się tak dobrze, że nie tylko cała medycyna, ale nawet najoczywistsza płochość, najlepiéj obmyślona obłuda i najczarniejsza zdrada, ze strony takiéj osoby, dla któréj przed chwilą gotow-bym był oddać życie, już-by mię teraz nie tylko wzruszyć, ale nawet zadziwić nie potrafiły! —
— Dobrze to jest — Ale jakiż to ma związek i czyja, naprzykład, zdrada z medycyną? — Pozwól-