Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Otoż widzicie! —
— Ależ Zawadzcy! Po cóż mają tracić biedni Zawadzcy?... Czyliż im liczyć za winę, że młodzi i szlachetni! —
— Moi Panowie! Przepióreczka jeszcze zupełnie nie okluje łupiny, a już biega. Podobnież i z Księgarzami. Mają oni spekulacije dziedziczne, tak dobrze i głęboko obmyślane, że to nie do uwierzenia. I dla czego-ż, myślicie, podejmują się oni, od czasu do czasu, wydania takich rzeczy, jak wasza składana powieść?
— A dla czego-ż by, jeśli nie dla samej nowości, zawsze mniéj więcéj pokupnéj?... —
— Bynajmniéj. Nieraz się zdarza, że nie sprzedadzą oni ani jednego ekzemplarza ze swojego wydania, ręczę was, ani jednego! Przeznaczenie pism takich, jak wasza powieść, jest zupełnie oddzielne. Są one tém w obrótach Księ-