Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

punktach to wojsko ladajako sprzymierzone; ale pełen zemsty, odwagi, i piérwszy raz rozwiedziony, cóż dziwnego, że zanadto zaufałem swojemu męstwu i dałem się wywieść w pole?
Przywitaliśmy się z sobą uprzejmie. Antosia uścisnęła zlekka mą rękę, jam na odwet uścisnął potężnie rękę Wędrychowskiego, wprost dla przekonania się, czy go jeszcze boli? Waleczny Porucznik przygryzł sobie wąsy, nie okazał jednak innego znaku boleści. Zatém wszyscy troje na wyścigi zapytywaliśmy siebie o zdrowie, cieszyliśmy się bardzo, że się widzimy w pożądaném, winszowaliśmy sobie nawzajem wybornéj cery, pięknego lata, ładnego wieczoru — słowem, szło nam z początku jak z płatka. Ztémwszystkiém te pospolite bieguny codziennéj rozmowy, jakkolwiek są podatne i wybornie się obracają, mają tę nieuniknioną niedogodność, że opisują koło zbyt małe i rychło się zatrzymują. Nierównie rostropniéj czynią w podobnych razach Turcy, zapytując siebie nawzajem nie tylko o stan zdrowia dzisiejszy, ale i o wczorajszy i zawczorajszy i przeszło-tygodniowy i przeszłomiesięczny — a nawet, gdy rozmowa zaczyna się urywać, a zatém widoczna jeszcze pozostaje wątpli-