Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

83
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

— Egzemplarz powalany, z dopiskami, dodał staruszek: i tego nie wart...
— Aj gwałt! na to się pan skarży, że z dopiskami! a to jeszcze droższy!
— Jak chcesz! dukata daję... z rąk nie puszczając rzekł stary, który widocznie ślinkę połykał. No! bierzesz czy nie?
Zawahał się widocznie spekulant.
— Nie mogę! odparł.
— No! to więcéj feniga złamanego nie dam!
Już odchodził ów oryginalny, niepoczesny staruszek, gdy Jankiel przekonany, że wytargował co tylko było można, wetknął mu w rękę Włodka, a biblioman obejrzawszy go bacznie raz jeszcze, dostał sakiewki nicianéj, i wysypując z niéj po złotówce i berlince powoli z westchnieniem, dopełnił summy złotych dwudziestu, od których niewiele mu coś zostało.
Jankiel pogonił za kimś innym, a dwaj nieznajomi pozostali z sobą oko w oko. Na licu staruszka swobodnie teraz malowała się radość i uśmiech igrał filuterny; widocznie był w wyśmienitym humorze z powodu nabycia.
— A pan — także — zapytał: amator bibuły?
— Amator, ale nie kupuję.
— Bardzo panu dziękuję, żeś mi nie podrożył Włodka. A mogę spytać o szanowne imię pańskie?
Szarski powiedział je; staruszek się zamyślił.
— A, to pan wydałeś poezye?
— Tak, to ja...
Skrzywił się nieznacznie okularowy jegomość.
De gustibus non est disputandum, rzekł. Choć poezye pańskie, w swoim rodzaju, na którym się ja