Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

57
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

Właśnie gdy oczy załzawione wzniósł ku niebu, piękna księżna Adela, która ciągle z książki swéj w złociste klamry oprawnéj, czarnemi oczyma latała po kościołku, spojrzała nań, i oko jéj zatrzymało się na poecie. Rzekłbyś, że rumieniec miał na bladą twarz jéj wypłynąć, ale nie... popatrzała tylko, odwróciła się, spojrzała jeszcze, i zdawała się już z zimną tylko rozwagą czynić wnioski ze stroju o człowieku.
A! krótką ma pamięć serce kobiety, i dobrze Fredro powiedział, że kto swe życie bluszczowi temu powierzył, upadnie w przepaść, bo go bluszcz nie wstrzyma. Któżby się mógł domyślić, że ta piękna pani przed kilku laty z przysięgą niezłomną, łzami oblaną niezapominajkę dała temu biednemu chłopcu! Ciekawe tylko i niespokojne biegło jéj oko od Stanisława do jego rodziców, i ledwiebyś się nie domyślił, że zdawała się wyrozumiewać z czepka pani sędziny, czy czasem ci krewni nie myślą jéj swoją wizytą po mszy w oczach księcia skompromitować. Tego świata ludzie najstraszniéj się w oczach swoich kompromitują źle skrojonym frakiem, starą chustką, suknią niemodną i człowiekiem nieumiejącym po francuzku.
Tak, w obec tego wielkiego ołtarza i Ofiary, odegrywał się, jak wszędzie na świecie, jak zawsze na świecie, dramat łzawy i komedya próżności ludzkiéj. Tu płakał syn i ojciec, drżała matka omdlewająca z przestrachu, a daléj śmieszna laleczka troszczyła się o bańkę mydlaną.
Nabożeństwo przedłużało się jeszcze. Na twarzach żadnéj nie widać było zmiany; tylko sędzia mimo niezmiernéj mocy nad sobą, niekiedy zdawał się gwał-