Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

26
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ONA. A ja?
ON. To co innego! Ty wszystko przeczuwasz i zgadujesz... Któżby poznał, żeś się wychowała na wsi?
ONA. Prosta grzeczność, ale na stopie szczerości, na któréj być mieliśmy z sobą, zupełnie niepotrzebna.
ON. Cha! cha! Jak ty się układasz! jak się formujesz!
ONA. Śmieszny człowiek! Jak gdyby kobieta formować się kiedy potrzebowała! Mais elie est toute formée d’avance; książę wiedzieć przecię powinieneś, że z łona natury (passez moi la comparaison) wychodzimy całkiem zbrojne jak Minerwa z głowy Jowisza.
ON. Mais vous ètes adorable! Quel esprit!
ONA. Dopieroś to książę postrzegł? Jak to dla mnie pochlebne!
ON (po chwili). Ale wracam à mes moutons, do pierwszego założenia. Naprzykład ta podróż sama, z popasami i noclegami takiemi jak dzisiejszy... z takiemi długiemi wieczorami na pustyni... wystaw sobie takich pięć, sześć! mais e’est à en mourir.
ONA. To już na stopie szczerości powiedziano: nudzisz się ze mną i wyznajesz to otwarcie.
ON. Przyznaj, że wcale się nie nudząc z kimś, można... można... mais enfin, vous comprenez, można czegoś więcéj lub innego zapragnąć...
ONA. Prenez garde, mogłabym i ja tego użyć na swoją obronę! Książę wolałbyś może panią F... lub pannę W...
ON. A ty pana Władysława lub Julka.
ONA. Kto wie? kto to wie? c’est possible.
ON całując ją w rękę: Allons, allons, sans rancune. Dobranoc.
Takiéj to dziwnéj, suchéj, straszliwéj jak stara