Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

128
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nęła; a Dawid nie czekając pozwolenia, wparł się gwałtem do pokoju.
— Rozmowa ma być w języku dla nas zrozumiałym, ostrzegł doktor na wstępie.
Ale Dawid nie miał siły rozpocząć rozmowy; usta mu drgały, z oczu łzy płynęły, ręce załamał, głowę spuścił, stanął i stał tak przed córką żywym wyrzutem.
Sara była wzruszona, wsparła się na krzesło, chciała wstać, upadła na nie i zakryła oczy.
— Sara! Sara! zawołał nareszcie Dawid: ty to czy nie ty? ciebież to ja widzę szukającą schronienia między obcymi, przeciwko mnie, ojcu, przeciw matce, cośmy cię w pieszczotach wypielęgnowali?
— Przeciwko temu, któregoście mi kazali nazywać mężem, nie przeciwko wam... odpowiedziała córka siląc się na każde słowo.
— Chcesz? jutro rozwód otrzymam; rzekł Dawid, ale powracaj do nas... powracaj, a będziesz wolną.
— Nie! potrzęsła głową; to zapóźno! to za późno!
— Spojrzyj na mnie, na łzy moje!
— Nie, nie, nie! po stokroć nie!.... porywając się dodała śmielej Sara. Będę chrześcianką! jestem chrześcianką! Tyś mi ojcem zawsze, matka matką, alem....
— Teraz ja powiem ci: Nie! i po stokroć nie!.. wybuchnął Żyd z wściekłością. Tyś nie dziecko nasze! jam nie ojcem twoim, ani ci żona moja matką! Bądź przeklęta! bądź przeklęta!!
Chciał mu dłonią doktor zamknąć usta, ale nieszczęsne słowo wyleciało, Sara upadła z krzykiem bezprzytomna... i głuche nastąpiło milczenie.
Dawid płakał i miotał się w rozpaczy. Otrzeźwiono zemdlałą; powiodła oczyma, ujrzała go, i chwytając