Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

94
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Literatura, jak wszystko w dziejach świata, miała swe niemowlęce, młodzieńcze i dojrzałe lata. Zawsze byli poeci i pisarze kapłani, ale dziś dopiero może wiemy o kapłaństwie naszém, i szanujemy w sobie prawdę, któréj ołtarz otaczamy...
Ztąd żywot prywatny pisarzy uledz musi potężnéj reformie; bośmy się postrzegli, że z nieczystą ręką nie godzi się do świętych przystępować tajemnic. Pamiętamy jeszcze czasy, gdy nietylko geniusz, ale lada jaki talencik, do próżnowania, rozpusty i rozpasania dawał prawa; dziś jest lub być powinno wcale inaczéj... geniusz i talent obowiązują do poświęceń i przykładu...
Tak rozmawiając, zaszli aż na Trocką ulicę; a Hipolit rozśmiał się z siebie, gdy postrzegł, że go tak daleko zaprowadziła rozprawa na Władysławiadzie poczęta.
— Dobranoc ci poeto — rzekł — i życzę, by ci się nie śniły ani pieśń pierwsza, ani szósta poematu starego naszego kolegi.


Tłómaczenie Bulwera, po przezwyciężeniu wstrętu, szło dosyć szybko, a że księgarz chciał je wydać co najprędzéj, by go kto nie uprzedził, i już był nawet wystąpił z szumnym prospektem, gdy mu tom pierwszy skończony przyniósł Szarski, zaraz go drukować kazał.
Z wypłatami jak zwykle były ceregiele, trudności, zwłoki i drobne szachrajstwa, ale na to nie było sposobu. Około czwartego tomu coraz gorszą i kwaśniejszą miną począł bibliopola przyjmować swego tłómacza.