Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

268
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dal szkodzić jéj zdrowiu. Chcemy ją wydać za mąż, jak nam radzi.
To mówiąc, dobył Dawid ściśle obrachowaną zapłatę za lekcye, i ścisnął rękę Szarskiego.
Ten zapomniawszy pieniędzy, żywo ruszył ku drzwiom, i nie wiedząc co się z nim dzieje, wybiegł na ulicę.
— Tak! tak! po wyjściu jego dodał doktor, który powrócił do choréj: — nic nie ma tak bardzo złego... ale téj nauce dać pokój, życie porywa do głowy, organizacyę całą wywraca! Wydać ją za mąż... wszystko się uporządkuje na nowo.
Dawid stał, patrzał na zostawione przez Stanisława pieniądze i ruszał ramionami.
— Czekamy narzeczonego — odparł, — przyjedzie z Kowna niezadługo... Wybrałem dla niéj syna bogatego kupca; chłopiec niczego, trochę głupi, ale to umyślnie.
— Jak to umyślnie? zapytał Brant zdziwiony.
— Naturalnie, żeby ona nie on réj wodził w domu; ale przystojny chłopiec, delikatny... Wyobraź sobie doktorze... co to za oryginał z tego akademika! dodał zbierając pieniądze Dawid: zapłaciłem mu, a on pieniędzy zapomniał.
— Zapomniał! powtórzył lekarz: a co? już poszedł? Ha! trafiają się oryginały! — Zażył tabaki. — No! no!... Wydajcie córkę za mąż; życzę, życzę... a im prędzéj, tém lepiéj.


Strapienia, boleści nigdy nie przychodzą same, powiada mądrość narodów, a postrzeżenie to odwieczne codziennie się potwierdza. Niewidzialne duchy losów