Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

140
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

do rozprawy o sobie, obszerniéj począł o poezyach swych, o piersi, z których je dobywał, o tém, co pisał, co pisze i napisać może...
Był to rodzaj rozmowy szpitalnéj także, którą wkrótce niespodziewany gość przerwał.
Nie widywano go nigdy prawie po domach, gdzie towarzystwo złożone było z kobiet i mężczyzn, ale wyjątkiem dla niego byłdom państwa Ciemięgów, którego gospodarz kollegował z nim na szkolnéj ławie i wiedział, jak go miał przyjmować. Był to ex-professor Iglicki, niemłody już człowiek, dość otyły, blady, fizyognomii trochę wolterowską przypominającéj, tylko nalanéj, chorowitéj i zbrzękłéj, oczu zagasłych, zmrużonych i szyderskiego uśmiechu. Sławny poeta, sławny literat, sławny krytyk, dowcipny istotnie, ale płytki we wszystkiém, najsławniejszym być mógł jako hulaka i dusikufel. Iglicki już zszedłszy z professorstwa, które czy mu odjęto, jak mówili jedni, czy też sam porzucił, wedle drugich, żył teraz wolny pod komenderówką swego sługi faworyta i żony jego, opiekujących się garderobą, kieszenią i pijaństwem emeryta.
Typ literata z tych czasów mitycznych dla nas, w których geniusz niemal obowiązywał do rozpusty, Iglicki nie miał żadnéj wiary; nie miał szacunku dla siebie i powołania swego; a prawiąc kazania moralne wierszem i prozą, bynajmniéj ich nie brał dla siebie. Głosił wielkie sentymenta, piorunował na zbrodnie, na wady, na egoizmy, a sam po kolana w błoto maszerował życia gościńcem...
Pisał, jak to dawniéj mówiono, gładko, bardzo gładko w istocie, bo często w dziełach jego i myśl zgładzona była do szczętu. Pisał dowcipnie czasem, o co nietrudno przy odrobinie zdolności, ale zapału,